niedziela, 27 kwietnia 2008

Brazylijskie legendy o roślinach cz. 2

LEGENDA O GUARANIE

Dawno, dawno temu, głęboko w amazońskiej dżungli żyła para ludzi. Byli to najszczęśliwsi ludzie w plemieniu Satere-Maue. Byli podziwiani i szanowani, pracowali najciężej ze wszystkich, aby wszystkim lepiej się żyło. Brakowało im tylko jednego: nie mieli potomka. Każdego dnia zwracali swe modły do wielkiego boga Tupã, aby spełnił ich marzenie o posiadaniu dziecka.

Dobry bóg widział czyny tych dwojga ludzi, postanowił więc spełnić ich prośbę. Wkrótce na świat przyszedł ich wymarzony syn. Kiedy chłopiec dorósł, stał się tak samo poważany, jak jego rodzice. Był to jeden z najlepszych, najsilniejszych i najmądrzejszych mężczyzn w plemieniu. Świetnie władał łukiem i był najlepszych tropicielem. Jego serce pełne było dobroci. Kiedy nie był właśnie w dżungli, ucząc się nowych rzeczy, pomagał matce w codziennych pracach. Często pomagał też ojcu łowić ryby i polować, choć nie lubił zabijać zwierząt, jeśli nie wiązało się to ze zdobyciem pożywienia dla członków indiańskiej społeczności.

Wkrótce młodzieniec wiedział już wszystko o deszczowym lesie, powiadano, że umiał rozmawiać z małpami, naśladować śpiew ptaków, a nawet przechytrzać węże. Znał zwyczaje mieszkańców dżungli lepiej niż ktokolwiek w wiosce. Zwróciło to uwagę demona Jurupari, o którego istnieniu chłopiec nie wiedział. Jego rodzice sądzili bowiem, że miał on zbyt szlachetne serce, aby poznać ciemne strony świata. Jurupari był zły, że chłopak zyskał takie uznanie współplemieńców, a także zwierząt i ptaków. Postanowił zemścić się na chłopcu.

Pewnego dnia, gdy młodzieniec zrywał właśnie owoce, których pełen kosz miał zamiar zanieść matce, Jurupari, przemieniowy w jadowitego węża, zsunął się bezszelestnie po pniu drzewa i ukąsił go. Trujący jad demona sprawił, że chłopiec osunął się nieżywy na ziemię. Kiedy młodzieniec nie powrócił o zmierzchu do chaty, zaniepokojeni Indianie postanowili wyruszyć na poszukiwania.

Wkrótce, nieopodal drzewa, z którego często rwano owoce, znaleziono martwe ciało chłopca ze śladami po ugryzieniu węża. Nikt nie mógł w to uwierzyć, wszyscy bowiem wiedzieli, że chłopiec nie bał się węży i znał dżunglę jak własną kieszeń. Po chwili namysłu starszyzna plemienna uradziła, że musiał to być Jurupari – jedyny mieszkaniec lasu, którego młodzieniec nie poznał.

Zasmucił się dobry bóg Tupã widząc to nieszczęście. Pożałował dobrych rodziców chłopca. Nagle z jasnego nieba strzelił piorun. Matka chłopca od razu zrozumiała, co oznaczała ta wiadomość.
— To Tupã. On też smuci się z nami, bo wie, jak wielka spotkała nas strata. On chce, żebyśmy zakopali tu oczy mojego syna. Kiedy wyrosną, staną się cudowną rośliną, która pomoże uzdrowić wielu z nas.

Tak też uczynili. Nim się obejrzeli, z ziemi wyrósł nieznany im krzew. Indianie nazwali go guaraná, co w ich języku znaczyło „owoc jak ludzkie oko”. Ludzie w Amazonii wciąż używają guarany jako lekarstwa. Ze względu na swe właściwości jest ona postrzegana jako jedna z najlepszych roślin w całym deszczowym lesie.

A co Brazylijczycy lubią najbardziej? Guaranę w postaci płynnej, na przykład takiej:

Napój ten jest chyba bardziej popularny niż Coca-Cola. I tu ciekawostka: producent Coca-Coli wytwarza własną wersję napoju z guaraną o nazwie Kuat, ale tylko Guarana Antartica jest uważana za oryginalny wyrób Industria Brasileira.

1 komentarz:

pantera pisze...

Betko ;) ciekawa legenda