czwartek, 12 listopada 2009

Brazylijskie legendy o roślinach cz. 4


WIKTORIA KRÓLEWSKA



[zródło zdjęcia]
Dawno, dawno temu Indianie z plemienia Tupi opowiadali historię o bogini Jaci, która w postaci księżyca co noc pojawiała się na niebie, uwodząc swym blaskiem najpiękniejsze dziewczęta w wiosce. Pocałunek Jaci sprawiał, że jej wybranka stawała się nową gwiazdą na nocnym firmamencie.

I choć miejscowi szamani przestrzegali młode i piękne dziewice przed złowieszczym wpływem księżyca, który odbierał im ciało i krew, aby wypełnić je swym światłem, żyła w wiosce dziewczyna, wojownicza Naiá, która nie bała się tych przestróg. Ba, każdej nocy czekała, że może tym razem wreszcie Jaci wezwie ją do siebie.

Na próżno jednak. Co noc, ktoś inny stawał się gwiazdą, a Naiá wciąż tkwiła na ziemi, marząc o księżycowym spotkaniu. Jej obsesja była tak silna, że dziewczyna przestała jeść i pić, i nawet mędrcy nie umieli nic na to poradzić.

Aż pewnej nocy, Naiá, zmęczona uporczywym czekaniem, udała się nad brzeg jeziora, aby napić się wody. Gdy pochyliła się nad jego taflą, ujrzała coś, czego nie widziała nigdy wcześniej — okrągłą i jasną twarz księżyca odbijającą się w wodzie. Myśląc, że właśnie tej nocy została wybranką Jaci, nachyliła się jeszcze bardziej, aby ta mogła ją pocałować i… na zawsze zniknęła w ciemnych odmętach jeziora.

Jaci pożałowała biednej dziewczyny i postanowiła uczynić ją innym rodzajem gwiazdy, którą Naiá tak chciała być. Przemieniła ją zatem w „gwiazdę jeziora”, wspaniałą roślinę, której kwiaty rozwijają się tylko w nocy. Tak powstała wiktoria królewska, znana też dziś jako wiktoria amazońska.

poniedziałek, 9 listopada 2009

Brazylijskie legendy o roślinach cz. 3


LEGENDA O OWOCACH AÇAÍ

Dawno temu, na terenach, gdzie dziś usytuowane jest miasto Belém, żyło plemię Indian. W tych czasach największym problemem mieszkańców był brak pożywienia, co zmusiło przywódcę plemienia, kacyka Itaki, do uchwalenia krwawego dekretu, nakazującego zabijanie nowo narodzonych dzieci. Ale jak na ironię, wkrótce córka kacyka, Iaça, wydała na świat syna. Itaki nie cofnął jednak swojej decyzji i rozkazał zamordować własnego wnuka.

Iaça dzień i noc rozpaczała po stracie syna, modląc się do boga Tupã, aby wskazał jej ojcu inną drogę do dobrobytu, bez przelewu krwi i poświęcania dzieci. Pewnego wieczoru usłyszała Iaça płacz dziecka. Gdy wyjrzała na zewnątrz swej chaty, zobaczyła swojego synka, stojącego u podnóża ogromnej palmy. Gdy podbiegła, aby go przytulić, chłopiec zniknął.

Następnego dnia dziewczynę znaleziono nieżywą. Jej ramiona obejmowały pień drzewa, a martwy wzrok padał na zwieszające się z jego korony kiście owoców w kolorze krwi. Kacyk Itaki zrozumiał, że był to znak od bogów, rozkazał zatem zebrać grona owoców i przyrządzić z nich sok, którym można by nakarmić całą wioskę. Na cześć swojej córki te niewielkie, choć jakże pożywne, owoce nazwał açaí (imię „Iaça” czytane wspak) i odwołał dekret zakazujący narodzin dzieci, ponieważ palmy açaí zapewniały pokarm dla wszystkich.